2014/01/27

O szóstej rano, w rytmie skrzypiec.

Pozdro, włosy rosną.
Cześć. 
Znów mnie nie było pół roku. 
Jestem okropny, tak znikać? Pewnie tak. W międzyczasie praktycznie martwy blog dobił ponad 9000 wyświetleń. OVER NINE THOUSAND!
W życiu nie myślałem, że odniosę tego mema do czegoś, co sam stworzę. 
Dziękuję każdemu, komu chce się tutaj zaglądać raz na jakiś czas i sprawdzać, czy cokolwiek nowego się pojawiło.



Dlaczego nie piszę? Nie wiem, jak sądzę. Może trochę się boję? A jest tak wiele rzeczy o których chcę coś powiedzieć. Dlaczego się boję? Bo wszyscy dzisiaj piszą. Z celem. Z niszą. Z zainteresowaniem. Ja nie. 
Nie zrozumcie mnie źle, pisanie to coś, co kocham robić. Po prostu nie wiem jak się za to zabrać. Może za dużo codzienności na głowie? Prania, zmywania, grania, głaskania? Pewnie to to. Może się boję, że jak wyrażę na jakiś temat to odbije się to krytyką, której nie pokonam? 
Pewnie to to.
Z drugiej strony chuj z tym, u siebie jestem.

2013 się skończył. To był bardzo intensywny rok w kraju i na świecie, w domostwie nie aż tak. Jak o tym pomyślę, tak dochodzę do wniosku, że był dla mnie jednym z najbardziej stabilnych lat od... Cóż, nie wiem jak dawna. Praca ciągle ta sama. Od lutego ciągle to samo mieszkanie. Szczury rosną. Z Najlepszą z Narzeczonych czasem się pokłócimy, czasem nie. Jesteśmy dla siebie. Mam dla kogo wracać do domu. Byłem na dwóch delegacjach, w pracy bywam głaskany, trochę rzadziej niż opierniczany, co chyba świadczy o tym, że pracuję dobrze.

Jestem dorosły? Brr, przerażające.

Na wszelki wypadek udało mi się w grudniu zdobyć nowego Xbox 360 w śmiesznej promocji z Media Expert i radośnie męczę pady grając w gry. Jakby ktoś chciał mnie dodać to zapraszam, gamertag nikisaku, mam tylko ośmiu znajomych, proszę się nie wstydzić.

Grudzień był dla mnie bardzo ważnym miesiącem, ważniejszym niż się spodziewałem. Zebrałem się na odwagę i napisałem do NMXa. Czuję, że popełniłem duży błąd milcząc przez dwa lata. Mail, który ode mnie dostał jest jednym z największych emocjonalnych ekshibicjonizmów jakie kiedykolwiek napisałem.
Piotrze, jeżeli to czytasz, to wiedz, że ci dziękuję. Ostatni tag miałeś chyba w Australii, jak sądzę? Czekam na kwiecień i obiecane piwo. Miejsca mamy dużo, zapraszamy.

W Grudniu spotkałem się też z moją wspaniałą kuzynką, z którą nie widziałem się bite trzy lata. Zrobiłem trasę świąteczną - 1600 kilometrów, głównie Polskim Busem. Napiszę o tym w osobnej nocie. Odzyskałem kontakt z dwójką ludzi, z którymi nie rozmawiałem też przez, cóż, rzeczy na które ani oni ani ja nie mieliśmy wpływu. I było to głupie. Miałem też najlepsze święta jakie pamiętam. Końcówka tego roku po prostu wskoczyła idealnie we wszystkie zębatki, pierwszy raz od ponad dwóch lat wyjeżdżałem ze Śląska z niemałą łzą w oku.

Skończyłem też 25 lat. To dużo lat. To szansa na mały kryzys wieku nawet. I wiecie co? Jest. Jakżeby miał nie być.

Nie będę ukrywał - nie zrobiłem wielu rzeczy, które zrobić chciałem.
Ale mimo to jestem w moim życiu dużo dalej niż kiedykolwiek spodziewałem się być. Ludzie do których się uśmiecham wiedzą o co chodzi. 

Rok 2013 skończyłem zadowolony, wspaniałym sylwestrem i dobrą atmosferą. Poznałem w tym roku wspaniałych ludzi (szczególnie mocno ściskam Ems, Steve'a, Kaję, Kicię i Jaśminę - u nas zawsze jest dla was herbata i obiad), trochę bardziej zacząłem się układać ze sobą, chyba znalazłem chociaż trochę stabilności, której mi tak bardzo brakowało. Fajnie by było, jakby bieżący rok szedł podobnym, acz nieco mniej wyboistym torem.

Styczeń straszy mrozami, minus piętnastoma stopniami, lodem na ulicach i kostniejącymi kolanami. To niedobrze, bo zacząłem biegać, mój rekord póki co to siedem kilometrów i jestem z siebie zajebiście dumny. Bieg przeplatany chodem, ale od czegoś trzeba zacząć. Jak tylko temperatura skoczy do szalonych plus trzy to zakładam tenisówki i dres i wracam nad Maltę. To najlepsza rzecz jaką zacząłem ostatnimi czasy robić, do tego jestem mocno zdeterminowany aby wykupić Najlepszej z Narzeczonych karnet na pobliską siłownię na którą mam darmowy wstęp i zacząć regularnie ćwiczyć. Pragnę, chcę, trzeba zrzucić dupsko.

Winą Tomasza powstała nota, którą czytacie. Każdy z was, kto dotarł aż tutaj może go wytknąć palcem i z czystym sumieniem obwinić. Tomasz pisze prezentację, którą ma wygłosić za jakieś półtorej godziny, ja zmotywowany nim i skrzypcami piszę bloga. I myślę, że będę pisał. Za każdym razem to mówię. Kiedyś musi się sprawdzić.

Kącik muzyczny: 

Oto rzeczone skrzypce, które nade mną zawisły nostalgią. Stanął mi przed oczami Przedświt, stare, dobre miejsce za którym po dziś dzień zdarza mi się tęsknić. Tam poznałem wspaniałych ludzi. Tam poznałem wtedy dla mnie całkowicie inny świat. Tam poznałem mnóstwo dobrej muzyki. Na przykład Beltaine.



Do następnego!