2013/07/12

Piąteczek.

Farba ci w łeb!
Dzień dobry.
Mamy piątek.
Wielce wyczekiwany dzień tygodnia, pozwolę sobie dodać. Piątek jest tym dniem, który tak wielu ludzi napędza do życia i działania. To trochę głupie, nie ukrywam. Ale hej, kim jestem, żeby oceniać? Sam nie jestem jakoś szczególnie lepszy.

Efekty kładzenia tonera widać na samojebce po lewej. Jestem bardzo zadowolony ze swoich kłaków - co również widać na samojebce obok - i dostałem wiele miłych słów na ich temat. Cool.


Kraj jara się ludobójstwem, lub, wedle woli, "czystką etniczną o znamionach ludobójstwa". Zaraz obok jarających się wspomnianym Wołyniem są ludzie rozpaleni zakazem rytualnego uboju zwierząt. Gonią ich niepokonani ludzie mówiący, że media zajmują się gównem, a powinny krzyczeć o podwyżkach cen paliwa. Dużo frustracji dookoła.
SUDDENLY, DUCKS

A ja tak sobie siedzę pomiędzy tym ogniem, siorbię po cichu piwo, słucham Much (zespołu, nie owadów), stukam niespiesznie w klawiaturę, myślę o pracy jutro i jakoś tak... Nie wiem, jak mam się do tego wszystkiego ustosunkować. Ostatnimi czasy nie dość, że średnio nadążam za Istotnymi Wydarzeniami Związanymi Z Krajem, to w sumie orientuje się, że gówno mnie obchodzą. 

Dlaczego?

Bo już i tak mam mnóstwo swoich stresów, po co mam przyjmować na siebie jeszcze, nie wiem, posłem Gowinem w społecznym zwarciu z posłem Tuskiem? Jak chcę popatrzeć na zwarcia to odpalę na przykład Left4Dead 2. Tam przynajmniej mam realny wpływ na wynik.

Oderwijmy się. Przeczytajmy książkę. Wszyscy. Może być jedną. Nieważne. Niedawno zacząłem czytać zbiór opowiadań Zachowuj się jak Porządny Trup. A od Crusi dostałem książkę pani Joanny Łańcuckiej Stara Słaboniowa i Spiekładuchy. W stu procentach urzekła mnie tytułem, hihi. Książki na wypoczynek przy wodzie. Skoro okazało się, że na kąpielisko mam około dziesięciu minut piechotą to jest szansa, że będzie mi to jakoś szło.

Przeczytałem The Pixar Theory
Jestem typem człowieka, którego nieziemsko irytują wszelakie teorie spiskowe dotyczące rządu, Smoleńskopochodnych, miejsc pracy, zielonych świateł i ilości ząbków na herbatnikach.
Za to teorie rozwijane z gier, książek, filmów czy animacji to coś naprawdę fajnego, jak zrobione chociaż ciekawie, bo to akurat świadczy o wartości dzieła z którym mamy do czynienia. I nie, nie chodzi mi o dokładne "co autor miał na myśli", ale o to, co na przykład zrobił Jon Negroni w zlinkowanym wyżej tekście, czy to, co fani robili z zakończeniem Mass Effect 3. Albo to, co ja próbowałem robić z książkami Jonathana Carrolla w gimnazjum. Polecam lekturę The Pixar Theory, bo nie jest to jakoś megadługi artykuł, a ma fajne pomysły i ciągle się rozwija.

A, właśnie, WIDZIELIŚCIE TRAILER DO HOW TO TRAIN YOUR DRAGON 2


Bo Tumblr widział. I facebook widział. I Plurk widział. Ogólnie, niech to szlag, HICCUP, JAKIŚ TY MĘSKI. Oczekuję 2014 roku.

To tyle na piąteczek. Trzymajcie się, idę podjąć śmiałą próbę snu.

Macie miłą nutę.

Do przeczytania!

2013/07/11

Letnie wyprzedany.

Ofiara tragicznej nieuwagi.
Siedzę oczekując aż toner Midnight Blue dojdzie do porozumienia z moimi nieco rozjaśnionymi włosami. Raz, że naszło mnie na kolejną zmianę koloru na łbie, dwa, że wczoraj nic nie pisałem, co zgodnie z bezlitosnymi zasadami Nie ma Lip(c)y! wiąże się z kupnem batonika. 

Pomyślałem zatem, że odrobię robiąc kolejną rzecz, która mnie jara - pobawię się kłakami.

Moja wczorajsza nieobecność wiązała się ze zgoła zajętym dniem. Najpierw praca od rana, później wizyta w domu świeżo przeprowadzonych, późny powrót do domu i w sumie... Tyle. Ale socjal przyjemny i przydatny.




Steam rozpoczął letnie wyprzedaże. Zdążyłem kupić Left4Dead 2, dzielnie walcząc z praktycznie wysypanymi serwerami. Ostatnią promocję przegapiłem i nagle wszyscy zaczęli grać. Dammit, people!

W pracy stabilnie. Trochę ciekawie. Na pewno nie narzekam. Nie śmiałbym. Czasami mam ochotę wziąć popcorn i móc popatrzeć z boku, ale mam za dużo na głowie żeby móc sobie pozwolić na ten luksus.

Najlepsza z narzeczonych wybywa na weekend. Piotr i Paweł, który jest po drugiej stronie ulicy robi dwutygodniowy festiwal piwa. PRZYPADEK? No. Niezły fart, prawdaż?

Szczury codziennie mnie czymś zaskakują. Serce przy nich rośnie. Tego mi potrzeba.

Miałem w głowie dużo więcej rzeczy. Zdecydowanie. Ale za cholerę nie potrafię się skupić, przepraszam. Za dużo hałasu dookoła. Jutro. Jutro zastanie mnie puste mieszkanie i festiwal piwa, hejho, do jutra!

Kącik muzyczny:


Dobra prędkość, dobra nuta. Buziaki.

2013/07/09

Whiskey in the jar.

Whiskey in the Jar, Poznań, Stary Rynek 56.
Wczorajszy brak aktywności wynikał z zawieszonego pasjansa w głowie. Mam taki klasyczny problem - jak idę na poranną zmianę to z niedzieli na poniedziałek nie potrafię spać. Czego bym nie próbował. A jak do tego doszło niewyspanie z nocy sobota/niedziela to wychodzi dzień na autopilocie. Nad ranem obczaiłem pięć odcinków wspomnianego wczoraj Shingeki no Kyojin, po pracy spokojnie obejrzałem resztę. I tyle, doba zeszła.

Poniedziałki nie bywają dniami na produktywność.


Shingeki no Kyojin to seria, która mnie zastanawia. Jednocześnie jest tam trochę powodów dla których nie oglądam już anime, z drugiej strony zaskakująco wciąga.
Po obejrzeniu pierwszych dwóch odcinków niespecjalnie wiedziałem co myśleć o tym wszystkim. Z jednej strony hej, świetna, mocna kreska, dynamiczne ujęcia, zarys na całkiem niezłą fabułę, z drugiej, nie wiem. "HEJ, ZRÓBMY ANIME. Z LUDŹMI. I LUDŹMI. ALE CI LUDZIE BĘDĄ JEBUTNI I BĘDĄ JEDLI LUDZI. CZADZIK? CZADZIK!" - mniej więcej. Idąc dalej w fabułę nie czuję się przekonanym do idei tego, że świat miał się całkiem fajnie aż nagle TYTANI. Tytani, którzy w sumie jarają się tylko jedzeniem ludzi, wszystko inne ignorują. Jeść ich nie muszą, bo sto lat diety wytrzymały. Organów rozrodczych nie widać, to nikt nie wie jak się mnożą. To wszystko jest takie... Z kosmosu. Za to tej serii wybaczę wszystko w zamian za ten przecudowny opening (podany w poprzednim wpisie) oraz za mechanikę poruszania się na Three Dimensional Maneuver Gear, co uważam za tak niemożebnie dobry wynalazek, że głowa mała. Seria jest dobra, jest dynamiczna, jest ciekawa. Mangi nie ruszałem, może kiedyś. Co ciekawe, to pierwszy przypadek jaki spotkałem, gdzie opening ma zupełnie niezależny od serii fandom.
Zamulony brzeg przy św. Rochu

Dzisiejszy dzień cechował zaskakująco miły relaks. Spacer na plażę nad Maltą, trochę kąpieli, megarozpusta w Whiskey in the Jar. Borze tucholski, jakie tam jest wspaniałe jedzenie! I jak wspaniale podane! I jaka dobra muzyka leci! Razem z Najlepszą z Narzeczonych mamy silne postanowienie odwiedzać to miejsce raz w miesiącu. Warto jak nic. Całkiem przyjemny dzień, chociaż trochę krótki. Zapewne jak każdy dobry dzień, hm?

Z ciekawostek, wracając przechodziliśmy przez most św. Rocha, gdzie mieliśmy okazję podziwiać ciągle obecne skutki podniesienia wody. Najbardziej urocza na świecie była kacza rodzina w zestawie Mama Kaczka i Osiem Kaczątek, która to rodzina dzielnie żłobiła trasę w mule, a kaczątka bardzo grzecznie sunęły w rzędzie za matką. Sytuację ciepło też skomentował rowerzysta, który po rzucie okiem rzekł "Ale mułem zajebało". Uczucie w narodzie nie ginie.

Jutro znów do pracy. Głęboki wdech, oby do przodu. Powoli, ale stabilnie. Dzwonił Ajnsztajn. W następną sobotę idziemy do IMAX na Pacific Rim. Nie mogę się doczekać.


Dziś w kąciku muzycznym wyjątkowo wrzucam kawałek, który już raz był na blogu. Dlaczego to robię? Ponieważ Machinae Supremacy pokazało co to klasa i zrobiło klip używając wyłącznie bootlegów z ich koncertów. Enjoy:



Dozo!


2013/07/08

Pause / Break

Shingeki no Kyojin

Wszystkie czynności umysłowe na bieżącą dobę zawieszam przez bak snu, literówki, złośliwe oprogramowanie rzeczywistości, pracę oraz zaliczenie trzynastu odcinków Shingeki no Kyojin. Wracam jutro.

Macie za to opening:


Buziaczki!

2013/07/07

Powolna niedziela.

Hello! Szczury lubią hamaki.
Obudziłem się zmęczony wieczorem poprzednim. Nocą poprzednim. Sobotą, w ogóle.

Zaliczyłem świetny piknik pracowniczy, masa atrakcji, masa żarcia, masa piwa. Bardzo pozytywna inicjatywa. Widzicie, trik jest taki, że ile bym nie psioczył na moją pracę, tak jednego jej nie odmówię - imprezy robią pierwsza klasa. Jeszcze nie spotkałem się z pracą magazynową, gdzie tak by dbano o rozrywkę pracowników.

Inara uwielbia kukurydzę.
Poza tym, hej, mogę się polansić - wygrałem aparat. Całkiem przyzwoity aparat, robiłem nim zdjęcie powyżej i focię obok - chociaż ta druga już jest przejechana Instagramem. Jako typowy szczurzy miłośnik oczywiście napycham kartę pamięci zdjęciami ogonów. I nie żałuję niczego!

Jak już przemogłem niebotycznego kaca, pomogłem ogarnąć obiad i zrobiłem szczurom nowy hamak, bo jeden to mało... Skończyła mi się niedziela. Ale powiem wam, że to naprawdę świetne, mieć taki dzień kompletnego chill-outu. Szkoda, że od jutra znów nurkujemy w całym tym radosnym bagnie zagrywek, sztuczek, kombinacji i innych cudów. Niebo gwiaździste nade mną, Zombi we mnie. Upiorno, upiornie.

Zawsze będę kochał Poznań i zawsze będę go ciepło reklamował, ale i tutaj niestety nie brakuje zjebów. Portal MM Poznań doniósł o morderstwie w centrum miasta. Niby podejrzanych już zatrzymano, ale nie zmienia to faktu, że pozytywna za dnia Półwiejska za sprawą otaczających ją klubów nocą zamienia się w zgoła nieprzyjazne miejsce. Czasami nawet tony kamer nie pomogą.

Przejdźmy do radośniejszych wieści!
Zdjęcie pochodzi z Shappi Workshop 

Aleksandra "Shappi" Tora, naprawdę zacna cosplayerka zdominowała scenę Europejską i zajęła pierwsze miejsce na European Cosplay Gathering w Paryżu.

Głębokie ukłony, gratulacje i w ogóle. Zasłużyła. Od tej pani się uczmy. Chciałbym mieć kiedyś tyle zapału, co ona. Może pewnego dnia, hm?


Stonujmy jeszcze cichą nadzieją, że w Kanadzie wszystko będzie okej po tragedii, jaka ich spotkała. Usterka pociągu przewożącego chemikalia doprowadziła do eksplozji wyczuwalnej na kilka kilometrów.

Tym akcentem kończę na dziś. Podtrzymuję, że świetnie mi się pisze z Lao Che w tle, zatem i Lao Che dziś się dzielę:


Do następnego!

2013/07/06

Zombi.

To dzieło nazwałem "frustracja.png".
Długo szukałem jakiegoś kopa, który by znów mnie popchnął w stronę klepania not na bloga. Dopiero dzisiaj mi się udało na tyle wziąć za siebie, co stało się za sprawą lipcowego modu do życia, który zawisł na facebooku za sprawą Daniela. 

Daniel też miał swoje problemy z wymyślaniem modów, ale w kombinowaniu nie ustaje, a mod na lipiec uważam za wybitnie dobry, toteż staram się dołożyć swoje trzy grosze. To i fakt, że nie stać mnie przed wypłatą na kupowanie karnych treatów za niewykonanie codziennych zadań, hoho. Doszło nawet do tego, że wygrzebałem tablet z czeluści szuflady i powróciłem do robienia mej skromnej miniatury, co widać po lewej. 

Ostatnimi czasy mam dużo problemów z frustracją, stresem, irytacją i gniewem. No, "ostatnimi czasy", trochę to już trwa, nie ukrywajmy. Ale ostatnio zaczęło przenosić się na wszystko dookoła. Chodzę zjeżony, nie potrafię się na niczym skupić, jak nie jestem sam w mieszkaniu, w pracy zacząłem się poddawać w świetle ostatnich wydarzeń, o których lepiej mi nie pisać, bo języki długie. Oddałem w niepamięć wszystkie moje dodatkowe projekty i zszedłem do minimum do którego obliguje mnie umowa. Czasami smutno, jak do człowieka dociera, że dobrze to już było, lepiej nie będzie, teraz trzeba uśmiechać się, pochylać głowy i wykonywać rozkazy. Oraz, jak w starej, dobrej Korei - nie można narzekać! Lepiej nie.

Relaksuję się ostatnimi czasy przy nowej płycie Strachów o wdzięcznym tytule "!TO!". W sumie na krążku są piosenki, które odchylają się bardziej w stronę Pidżamy, ale bynajmniej nie wychodzi to na złe całości.

Co się ostatnio głośnego stało w świecie...
Ach, tak. Wielka Przegrana Pana Terlikowskiego, wydarzenie znane też nieco bardziej banalnie jako decyzja Sądu Najwyższego w sprawie związków homoseksualnych. Wielkie +1 dla USA ode mnie.
Nie to, że nie lubię pana Terlikowskiego, niezły kabaret. Ale przeraża mnie trochę.

Przy okazji - to, co zrobiła senator Wendy Davis. Jeżeli nie wiecie o co chodzi to zapraszam do Google. Specjalnie nie podzielę się wiedzą, niech każdy znajdzie jak najwięcej. Ta pani może definiować heroizm w dzisiejszych czasach.

Pojawił się godny następca księdza Natanka, czyli ksiądz Marek Bałwas. Superbohater w koloratce zbawia syna kolegi od zgubnego wpływu szatana działającego przez Bakugany, jest - jak twierdzi - najpopularniejszym księdzem na naszej klasie, smsuje z opętanymi ludźmi i w ogóle zbawia. Wszystko to czyni z wózka inwalidzkiego, a na swoim facebooku ma wspaniały one-liner "Dziś jest pierwszy dzień z reszty twojego życia. Chyba, że to jest dzień twojej śmierci". Fascynujące.

Nie żeby coś, nie mam nic do religii, ale przypuszczam, że takie skrajne przypadki są równie abstrakcyjne jak ateiści chodzący i wrzeszczący, że Boga nie ma. Każdy niech swoją religię ma, ale wiedzę o świecie niech czerpie z lepszych źródeł niż ze stron, które twierdzą, że Hello Kitty to dzieło szatana i człowieka, który sprzedaje dusze dzieci za to, że uzdrowiono jego dziecko. 

Trup? Śpioch!
Z rzeczy radośniejszych, nasz stan rodzinny poprawił się o dwie szczurzyce, Kaylee i Inarę. Są już z nami oswojone, mają dużą klatkę, przeurocze zestawy zachowań, a sposoby w jaki śpi Kaylee sprawiają, że codziennie boimy się, że zdechła. Dopóki nie zacznie się wiercić to strach patrzeć.

Szczury mają w sobie coś pozytywnego. Może to te genialne ogony, może to bystrzactwo i wyższa kombinatoryka, może to towarzyskość. Nie wiem. Ale naprawdę świetnie jest mieć takiego gryzonia w mieszkaniu. Ożywia atmosferę. Trzeba tylko pamiętać, że szczurzaste to zwierzęta stadne! Dwa to minimum.

Czekam na jakiś normalny urlop. Parę dni złapię w sierpniu, to na pewno. Ale więcej to pewnie październik lub listopad, ech. Ciągle nie widziałem Śląska, ostatni raz w listopadzie. Coraz bardziej brak mi zerwania się na chwilę. Nie musi być długa, ale niech będzie jakakolwiek. Jakiś reset, chwila spokoju, coś. Cokolwiek. Wszystko co robię jest trochę zbyt chaotyczne, trochę zbyt męczące, trochę zbyt nie w kupie, trochę zbyt wszystko. Zamknąć oczy, odpocząć, przestać spać po -naście godzin, podświadomie uciekać od dnia. Tak nie można. Chyba. W sumie, no. Pomocy?

Nuta na dzisiaj, łazi mi po głowie od paru dni:



Do następnego!